Zbliża się piąta rocznica tragedii smoleńskiej. To nieszczęście podzieliło nasze państwo. Zawsze tragedie jednoczyły. Tak było i tym razem, ale tylko przez chwilę. Wbrew historycznym doświadczeniom stało się to raną rozdrapywaną przez polityków. Nie chcę wracać do tamtych smutnych dni ani do pierwszych oznak podziału społeczeństwa. Wiem, że naród w swojej mądrości wie co o tym myśleć. Tylko politycy chcą nadal dzielić, rozgrywać swoje międzypartyjne porachunki smoleńską kartą. Niech raczej myślą o państwie, bo ono często nie zdaje egzaminu. Rzeczywiście w wielu sferach istnieje teoretycznie.
Pięć lat temu zginął nasz krajan Wojciech Seweryn. Leciał wraz z innymi i prezydentem Lechem Kaczyńskim na obchody 70 rocznicy katyńskiej zbrodni jako inicjator i budowniczy pomnika katyńskiego w Niles koło Chicago. Chciał być na grobie swojego ojca Mieczysława Seweryna.
Zaledwie dwa dni przed ową tragiczną datą 10 kwietnia 2010 roku wziął udział w wystawie poświęconej życiu, działalności i śmierci Mieczysława Seweryna zorganizowanej z mojej inicjatywy przez Centrum Kultury w Żabnie. Wcześniej zasadził „Dąb Pamięci” dla swojego ojca na placu przed budynkiem szkoły.
Dąb Pamięci – teraz po historii smoleńskiej przypomina mi nie tylko postać Mieczysława Seweryna, ale również jego syna Wojciecha. Pamiętam jego pogrzeb. Tłumy ludzi, honorowe oddziały wojska, delegacje samorządowców i polityków. Wzruszenia, zapewnienia o pamięci. Słyszę jeszcze słowa przemówień. Mam płytę z nagraniem całej ceremonii.
Kilka dni temu była u mnie znana reportażystka Studia Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia, Pani Hanna Bogoryja – Zakrzewska. Rozmawialiśmy o tym co robię, o mojej literackiej pasji. Pokazywałem jej miasto, przybliżałem jego historię. Podeszliśmy na plac przed szkołą i wtedy zapytała:
- A gdzie rośnie Dąb Pamięci?
- Tutaj – wskazałem ręką.
Zdziwiła się. Dostrzegłem u niej wyraz zaskoczenia. W moich książkach dużo czytała o rodzinie Sewerynów. Widać spodziewała się bardziej wyrazistego zaznaczenia tego miejsca. Podeszliśmy bliżej.
- Przyjął się dobrze. Ta ziemia mu służy. Rośnie dąb, co wiosnę wypuszcza zielone listki. Już owocuje. Jesienią zrzuca dorodne żołędzie – powiedziałem.
- Przydałby się jakiś kamień z napisem – odrzekła jakby zawiedziona, gdy odchodziliśmy.
Było mi wstyd, było mi przykro. Powiedziała bowiem rzecz tak oczywistą, że przyznałem jej rację.
- Tak, trzeba ten dąb zaznaczyć, żeby dzieci i młodzież wiedziały komu jest poświęcony, że to pomnik. Może teraz na piątą rocznicę uda się to zrobić, a może na kolejną?
Przecież my tutaj w naszym małym mieście nie jesteśmy przeciw sobie.Taki głaz z wyrytą inskrypcją nie dzieli, a łączy wokół swoich bohaterów, wspólnej historii. Wierzę, że my wszyscy o tym dobrze wiemy, że tak to odczuwamy. To dlaczego sprawy tak oczywiste musi nam ukazać ktoś z zewnątrz?
Przecież my tutaj w naszym małym mieście nie jesteśmy przeciw sobie.Taki głaz z wyrytą inskrypcją nie dzieli, a łączy wokół swoich bohaterów, wspólnej historii. Wierzę, że my wszyscy o tym dobrze wiemy, że tak to odczuwamy. To dlaczego sprawy tak oczywiste musi nam ukazać ktoś z zewnątrz?
Nie, żebym szukała banalnego usprawiedliwienia czy wymówki ... Najwidoczniej z daleka wciąż widać lepiej i więcej. I uspokoił mnie Pan, że ktoś dogląda, obserwuje, chwali za młode pędy i większe owoce. Strażnicy pamięci zawsze na straży. Nie na piątą, to może na dziesiątą? - dożyjemy!
OdpowiedzUsuńPrzypominaj Adamie, walcz, by pamięci nie pokryła patyna codziennego zabiegania, byś (nie tylko Ty) nie musiał się wstydzić nie za swoje zaniedbania. Lubimy okrągłe rocznice, więc przyjdzie poczekać...
OdpowiedzUsuń